Będąc na Kaziukach w Ochli, w jednym punkcie gastronomicznym sprzedawane były szyszki. Wstyd się przyznać, ale ja widziałam je po raz pierwszy i nigdy wcześniej ich nie jadłam. Oczywiście chciałam je kupić, ale mój mąż powiedział 'w domu zrobię Tobie lepsze"... i zrobił. To jest smak jego dzieciństwa, a dla mnie? Coś nowego, coś tak prostego i coś, co lubię jeść co jakiś czas. Mega słodkie, mega kaloryczne, ale też i mega pyszne...
300-400 g krówek (polecam te "ciągutki" ;))
100 g ryżu preparowanego
łyżka masła
odrobina wody
Składniki nie są dokładne. Mąż robił to 'na oko'. Do garnka wlać odrobinę wody (aby krówki się nie przypalały), krówki i masło. Mieszać do momentu, aż masa będzie o jednolitej konsystencji. Dodać ryż, wymieszać do połączenia składników. Niestety, jeszcze ciepłą, a raczej gorącą masę trzeba formować w szyszki, gdyż później masa zastygnie i będzie ciężko ją formować, ale drogie panie, do tego można zagonić nasze drugie połówki ;) Gotowe szyszki odstawić do całkowitego ostygnięcia. Tutaj nie polecam lodówki, bo po wyciągnięciu masa będzie twarda jak kamień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz